Księżniczka Penelopa została pokochana przez poddanych w dniu, gdy pierwszy raz ją ujrzeli. Była wówczas małym, uroczym szkrabem, który podbijał serca swym słodkim chichotem i intrygował umysły inteligentnym spojrzeniem. Była czwartym dzieckiem królewskiej pary i pierwszą od wielu pokoleń córką. To ostatnie sprawiło, że od swoich pierwszych chwil była czczona niczym prawdziwy skarb. Jej bracia, początkowo niechętni na wieść o kolejnej ciąży królowej, po kilku dniach byli nią kompletnie oczarowani i każdy z nich przysiągł, że zawsze będzie ją chronił, choćby nie wiem co.
Lata mijały i księżniczka rosła. Uwielbiała towarzystwo swoich braci, których traktowała niemal jak legendarnych bohaterów z opowieści, które często słyszała od swoich nianiek. Spędzała z nimi każdą wolną od swoich nauk chwilę. Każdy z nich był inny, wyjątkowy. Jedyny w swoim rodzaju. I to chyba właśnie kochała w nich najbardziej. Nie mogli jej się znudzić.
Najstarszy nosił imię Ernald. Wkraczał właśnie w dorosłość i przygotowywał się do jego zbliżającej się wielkimi krokami koronacji na następce tronu. W ciągu ostatnich lat coraz bardziej angażował się w politykę kraju. Miał silnie strategiczny umysł i niejednokrotnie imponował królewskim doradcom swoimi pomysłami. Często towarzyszył ojcu podczas narad i sądów, udowadniając, że w pełni zasługuje na swój tytuł. W wolnych chwilach wprowadzał Penelopę w tajniki jego ulubionej gry - szachów i choć mała nie miała szans go pokonać, był niezmiernie zadowolony z jej postępów. Jej umysł działał inaczej niż jego, zastawiała wiele trudnych do odczytania pułapek i często podejmowała ryzyko. Jej poczynania nie stanowiły jeszcze dla Ernalda prawdziwego wyzwania, jednak książę wiedział, że w ciągu kilku następnych lat mogło się to zmienić.
Norman był dwa lata młodszym od Ernalda drugim synem pary królewskiej. Zawsze preferował miecz od słowa, bo też właśnie w tej dziedzinie był bardziej utalentowany. Od najmłodszych lat trenował pod okiem kapitana gwardii, który ani myślał odpuszczać mu ze względu na jego status. Wręcz przeciwnie, naciskał na niego tym bardziej, zawsze powtarzając, że w przyszłości to on będzie prowadził armię do boju, kierując się strategią brata. Kiedyś Norman zazdrościł starszemu bratu pozycji dziedzica, jednak z wiekiem zaczynał doceniać swobodę, jaką przynosiło mu bycie zwykłym księciem. Często uczył siostrę walczyć. Jak dziwne by to nie było, w przeciwieństwie do jego braci, ona zawsze fascynowała się jego treningami. Oboje wiedzieli, że księżniczce nie wypada uczyć się takich rzeczy. Ją uczono tańca, śpiewu, manier, haftowania i miłości do ludu. Jednak ona nie chciała być bezbronna, wiecznie zdana na swoich strażników, a on za mocno się o nią troszczył, by ryzykować, że kiedyś coś jej się stanie, bo nie będzie zdolna się obronić. Treningi zostały więc ich małym sekretem.
Najmłodszego z trójki, Thomasa, dzielił od Normana jedynie rok. On zawsze lubił uczyć się nowych rzeczy, zwłaszcza tych dotyczących innych ludów. Przez lata coraz bardziej ciągnęło go również do podróżowania. Od najmłodszych lat powtarzał, że zostanie ambasadorem swojego brata i będzie go reprezentował w odległych krajach. Na początku wszyscy oczywiście śmiali się z jego dziecięcych marzeń i zapału, jednak z biegiem lat każdy mógł coraz łatwiej wyobrazić sobie młodego księcia w tej roli. Początkowo co prawda oczekiwano, że Thomas będzie kształcił się, by zostać kapłanem, a ostatecznie zajmie pozycję Najwyższego Kapłana, głównego doradcy króla w sprawach religijnych i duchownego przewodnika kraju. Jednak w dniu, kiedy książę miał zostać przekazany do świątyni, na jego balkonie znaleziono siedemnaście martwych ptaków. Uznano to za znak nieprzychylności Morta i postanowiono trzymać chłopca z dala od spraw religii. Thomas często zabierał Penelopę na długie spacery i przejażdżki konne, podczas których opowiadał jej o otaczającym ich świecie.
Księżniczka więc rosła, rozwijając się na wielu płaszczyznach. Dzięki wsparciu braci wyrastała na niezwykle wartościową osobę, która godnie reprezentowała swoją rodzinę. Penelopa cieszyła się przychylnością Bogini Vity, gdziekolwiek się nie pojawiła, życie wokół niej zdawało się rozkwitać. W związku z tym postanowiono, że zostanie kapłanką. To jest, dopóki podczas spaceru po królewskich ogrodach nie zaatakowały jej kruki. Trwale oszpeciły broniącą księżniczki służącą i kto wie, co spotkałoby dziewczynkę, gdyby zaalarmowani krzykami książęta nie przybyli jej z pomocą. Kruki były oczywiście świętym zwierzęciem Morta. Po tym incydencie było wiadomo, że nie tylko za Thomasem nie przepadał Bóg Śmierci.
Mort przez lata jeszcze wiele razy okazywał swoje nieprzyjazne nastawienie. Księżniczka przetrwała swoją młodość tylko dzięki opiece Vity, która na każdego polującego na nią kruka nasyłała orła. Co ciekawe, skupił się raczej na Penelopie, zostawiając resztę rodziny królewskiej w spokoju. A ona nie miała pojęcia, czym zasłużyła sobie na taką nieprzychylność ze strony Pana Śmierci. I nie miała się dowiedzieć jeszcze przez kilka kolejnych lat.
Dopiero gdy ośmiolatka stała się dwunastolatką, zaczęła odkrywać, że narodziny pierwszej od kilku pokoleń królewskiej córki nie były tak przypadkowe, jak wszystkim się wydawało. Na początku pojawiły się jedynie przebłyski. Echa przeszłości, jak nazywał je Thomas. Dwudziestoletni wówczas książę był jedynym, któremu Penelopa postanowiła zwierzyć się z dziwnej przypadłości. Mimo dobrych relacji z wszystkimi braćmi, to właśnie on był jej najbliższy. Zwłaszcza ostatnio, gdy Ernald i Norman coraz częściej opuszczali pałac, oddając się swoim obowiązkom. Gdy dziewczynka opisywała bratu swoje przebłyski, doszedł on do wniosku, że muszą być to wspomnienia z jej poprzedniego życia, jakkolwiek nieprawdopodobne by to nie było. A było wręcz niemożliwe. Nigdy nie zarejestrowano, by ktoś pamiętał swoje poprzednie wcielenia. Już nawet nie wspominając o tym, że we wspomnieniach Penelopa zdecydowanie żyła w niższej kaście. Nie zgadało się to z żadnym aspektem religii.
Przebłyski zaczęły się w snach. Jej umysł zawsze pokazywał jej dziwne rzeczy, więc na początku w ogóle nie zauważyła, że coś jest nie tak. Dopiero po jakimś czasie uderzyła ją realność tych małych fragmentów. Nie dość, że czuła, jakby to wszystko stało się naprawdę, to jeszcze przebłyski, w przeciwieństwie do jej normalnych snów, nie znikały nawet kilka dni po przebudzeniu. Wtedy już wiedziała, że coś jest nie w porządku, ale nie brała tego całkiem na poważnie. Z Thomasem porozmawiała dopiero, gdy zaczęła doświadczać przebłysków w środku dnia. Wszyscy zaczęli to zauważać. Gdy wykonywała jakąś czynność, jej oczy zdawały się odpływać. Przez chwilę była zupełnie nieświadoma otoczenia i jeśli dana czynność nie były wykonywana przez nią wystarczająco często, by robiła ją automatycznie, to w takim momencie nagle ją przerywała. To już zaczęło ją poważniej niepokoić.
Taki stan rzeczy utrzymywał się jeszcze przez mniej więcej rok. Potem zamiast prostych przebłysków pojawiały się całe wspomnienia. W międzyczasie Thomas również musiał oddać się swoim książęcym obowiązkom. Został odesłany, by wziąć udział w swojej pierwszej misji dyplomatycznej. Kraj, do którego się udał, był bardzo daleki i od kilku lat miał bardzo napięte stosunki z ojczyzną księcia. Teraz jednak pojawiła się okazja, by nieco ocieplić stosunki między oboma królestwami i uznano, że nie można jej zaprzepaścić. Zanim jednak wyruszył na swoją misję, Thomas postanowił zapewnić siostrze choć minimalne wsparcie.
Chłopak od dawna przyjaźnił się z trzy lata od niego młodszym szlachcicem Anselmem, którego starszy brat niedawno zajął pozycję Najwyższego Kapłana i jako dwudziestopięciolatek był najmłodszym kiedykolwiek zajmującym to stanowisko. Anselm jednak nie przypominał swojego brata. Niewiele interesowały go tajniki kapłaństwa, jego głowę zawsze wypełniały marzenia o niezwykłych przygodach i ratowaniu świata. Zawsze powtarzał, że będzie towarzyszył księciu we wszystkich jego podróżach, a Thomas był bardziej niż chętny, by te postanowienia stały się rzeczywistością. Gdy jednak książę musiał wyruszyć na swoją pierwszą wyprawę, przyjaciel nie mógł mu towarzyszyć. Chłopak miał osiemnaście lat, więc jeszcze rok dzielił go od wejścia w dorosłość, która była wymagana do uczestnictwa. Nie trzeba mówić, że nie był tym zachwycony. Thomas jednak widział w tym okazję, prawdziwy dar losu. I choć oczywiście wolałby mieć przy sobie przyjaciela, wiedział, że będzie on bardziej potrzebny gdzie indziej. I tak właśnie młoda księżniczka została powierzona w opiekę Anselmowi. Brat zapewnił ją, że chłopak jest całkowicie godny zaufania i bez lęku można mu o wszystkim powiedzieć.
Thomas nie był pewny swojego pomysłu. Wpadł na niego tuż przez wyjazdem i choć powiedział o nim obojgu zaangażowanym, to nie miał nawet szansy ich ze sobą zapoznać. Choć zawsze ciągnęło go do podróży, ten jeden raz wolał nigdzie nie wyjeżdżać. Powinien wspierać swoją siostrę, to jego obowiązek. W końcu obiecywał, że będzie ją chronić. Jednak jako książę, nawet jeśli tylko trzeci, musiał stawiać swój kraj ponad wszystko, nawet jeśli serce podpowiadało mu inaczej. W dzień wyjazdu pożegnał się z siostrą w zaciszu ogrodu. Ukląkł przed nią i ucałował jej czoło, mówiąc, że wróci najszybciej jak się da. Gdy żegnał się z przyjacielem, powiedział tyko: "Obiecałeś ją chronić. Pamiętaj o tym, bo jeśli coś się stanie, nie będę mógł wybaczyć żadnemu z nas.".
Penelopa wierzyła słowom brata. Jeśli mówił, że jego przyjaciel jest godny zaufania, to zdecydowanie taki był. Jednak mimo to długo wahała się, zanim w ogóle zgodziła się go spotkać. Nie była to wina chłopaka, nigdy nie słyszała o nim złego słowa. No, może że kiedyś wykradli z Thomasem ciastka z pałacowej kuchni, ale to było lata temu. Nie, nie miała, nie mogła mieć, nic przeciwko Anselmowi. Tym, co ją powstrzymywało był jego brat. Najwyższego Kapłana spotykała już kilkakrotnie i żadnego z tych spotkań nie wspominała przyjemnie. Nie mogła dokładnie powiedzieć dlaczego, ale jego obecność zawsze przynosiła jej niepokój. Na sam jego widok, cały jej umysł wykrzykiwał ostrzeżenie. Nie było w tym nic logicznego, jednak nauczyła się ufać swoim przeczuciom, które tak często ratowały ją od pułapek Morta.
Jednak właśnie wtedy zaczęły pojawiać się pełne wspomnienia i niedługo potem decyzja została wreszcie podjęta. Księżniczka napisała wiadomość z prośbą o spotkanie w ogrodach i wysłała ją przez swojego orła.
Ogrody Królewskie były miejscem pięknym i ogromnym. Pałac zatrudniał kilkudziesięciu ogrodników na raz, by utrzymać je w dobrym stanie. Były podzielone na kilka sekcji, z których każda miała osobną grupę zajmujących się nią ogrodników. Dwie sekcje z roślinami jadalnymi zaopatrywały pałacową kuchnię i okoliczne świątynie. W jednej części rosły piękne kwiaty, które przeznaczane były tylko i wyłącznie na ofiary dla bogów. Kolejne trzy zostały stworzone w celach relaksacyjnych. Znajdowały się w nich ozdobne kwiaty, fontanny i altanki, w których można było odpocząć od dworskiego życia i obowiązków. Jedna z nich była dostępna tylko dla rodziny królewskiej, do następnej wstęp miała wyłącznie szlachta, a ostatnią mógł odwiedzić każdy, zarówno książę, jak i żebrak. Była tam również sekcja, w której odbywały się przyjęcia. Gdy pogoda na to pozwalała, urządzane tam były uroczyste obiady, a raz w roku organizowano w tym miejscu ucztę dla okolicznych mieszkańców. Całą ostatnią sekcję zajmował olbrzymi żywopłotowy labirynt. Było w nim wiele oddalonych od siebie małych pomieszczeń, do których zawsze wędrowano w poszukiwaniu prywatności. To właśnie tę ostatnią sekcję Penelopa wybrała na spotkanie. Zależało jej na tym, by jej przypadłość pozostała sekretem, więc było to najlepsze możliwe rozwiązanie. W wiadomości dokładnie opisała drogę do upatrzonego wcześniej miejsca. Podczas gdy ona czekała na młodego szlachcica, towarzysząca jej służba stała w poszczególnych korytarzach prowadzących do lokalizacji księżniczki, ale poza zasięgiem słuchu, by upewnić się, że nikt nie podsłucha rozmowy.
Penelopa usłyszała zbliżającego się Anselma jeszcze zanim wyłonił się zza żywopłotu. Gdy jednak szlachcic wreszcie znalazł się w zasięgu jej wzroku, dobrą chwilę zajęło jej rozpoznanie go. Gdy wcześniej o nim myślała, między swoim pogarszającym się stanem, a dotyczącymi chłopaka wątpliwościami, gdzieś umknął jej fakt, że ostatni raz widziała go kilka lat wcześniej i to też tylko przez chwilę. Thomas zawsze starał się oddzielać czas spędzany z przyjacielem od chwil poświęconych siostrze. Uważał, że lepiej spotykać się z nimi osobno, gdyż wtedy mógł poświęcić danej osobie całą swoją uwagę.
Anselm zmienił się przez te kilka lat. Znacznie urósł, choć to akurat nie było niespodzianką, gdy wszyscy członkowie rodu Invel osiągali wysoki wzrost. Na jego sylwetce odbijały się lata rycerskiego treningu. Każdy jego ruch obrazował pewność i lekkość, tak charakterystyczne dla wszystkich wojowników. Związane z tyłu włosy niegdyś niemal rude z wiekiem przybrały ciemną barwę kasztanów. Księżniczka nie miała wiele okazji, by spotkać jego ojca, jednak mogła z łatwością zobaczyć jak bardzo podobne były ich twarze. Obaj mieli głowy w kształcie zwężającego się u dołu trójkąta. Szerokie brwi Anselma nie nadawały mu jeszcze tak groźnego wyrazu, jaki niemal nieustannie obecny był na obliczu głowy rodu Invel.
Chłopak najpierw uważnie zlustrował wzrokiem otoczenie, odruch, który zauważyła już wielokrotnie u swoich braci. Dopiero gdy upewnił się, że w pobliżu nie ma zagrożenia, skierował swój wzrok na księżniczkę.
- Wasza Wysokość - przywitał się z ukłonem. Podążył za jej gestem, gdy wskazała mu miejsce obok siebie na marmurowej ławie. Zgodnie z panującymi zasadami, nie usiadł zbyt blisko, by nie narażać jej przestrzeni osobistej, ani też zbyt daleko, by nie odniosła wrażenia, że nie chce jej towarzystwa. Przez chwilę milczeli, ona próbując znaleźć w sobie odwagę, by przedstawić mu problem, a on czekając aż zdradzi mu powód ich spotkania.
- Mój brat wiele mi o tobie opowiadał - zaczęła w końcu swoim cichym, melodyjnym głosem. - Mówił, że jesteś świetnym wojownikiem i że można obdarzyć cię zaufaniem.
- Jestem zaszczycony, że ma o mnie tak wysokie zdanie. Jednak nie dorównuję w walce księciu Normanowi.
- Wielokrotnie widziałam zdolności mojego brata, zaiste trudno się z nim mierzyć. Thomas jednak jest zdania, że za kilka lat Norman będzie mógł nazwać cię godnym przeciwnikiem. O ile oczywiście nie spoczniesz na laurach i przestaniesz trenować.
- 'Jeśli myślisz, że umiesz już wszystko, to przestałeś umieć cokolwiek', jak mawia Kapitan. Nie wątpię, że wiele razy spotkam lepszych ode mnie wojowników, którzy mi o tym przypomną, jeśli kiedyś uznam, że się mylił.
- Tak, jeśli plany mojego brata się ziszczą, będziesz miał przed sobą cały świat wybitnych rycerzy. Ale dość już o tym. Jak mówiłam, Thomas ci ufa. Ja za to ufam jego osądowi. Jednak to, czym chce się z tobą podzielić, jest sprawą najwyższej wagi. Jeśli ktokolwiek by się o tym dowiedział, byłabym zagrożona. Zrozumiesz więc pewnie, że chciałabym się upewnić.
Szlachcicowi nie było trzeba dwa razy powtarzać. Choć siedząca obok niego dziewczyna miała jedynie trzynaście lat, to była księżniczką. Gdy mówiła, że sprawa jest poważna, z pewnością nie żartowała. Nie dziwił się, że chce od niego potwierdzenia. W końcu Thomas przyjaźnił się z nim przez lata, nim w pełni zaczął mu ufać. Rodzinę królewską zawsze otaczali kłamcy i pochlebcy, którzy czekali na najmniejsze potknięcie. Ostrożność była wpajana im dosłownie od kołyski.
- Przysięgam na mój honor, twe słowa nie opuszczą tego miejsca, chyba że sama tak postanowisz, Wasza Wysokość. Możesz być tego pewna.
- Dobrze więc - szepnęła bardziej do siebie niż do niego, gdy dokładnie przyjrzała się jego twarzy, by upewnić się o szczerości obietnicy. - Od czasu, gdy omawiałam to z moim bratem, wiele się zmieniło. W niektórych sprawach się upewniłam, w innych za to stałam się jeszcze bardziej zagubiona. Ale powinnam zacząć od początku. Oboje doskonale znamy zasady reinkarnacji, prawda?
- Po śmierci nasze dusze przechodzą do innego ciała. Od naszego życia zależy, jako kto się odrodzimy. Złe uczynki zdegradują nas do niższej kasty. Dobre zapewnią nam życie podobne do poprzedniego. Za zło będziemy płacić do końca wszechświata, bowiem gdy raz spadniemy do niższej kasty, już nigdy nie będzie nam dane wrócić. Nie można odrodzić się w wyższej kaście. Nie można zapamiętać nic z poprzednich wcieleń. W każdym ciele jesteśmy kimś innym mimo tej samej duszy - wyrecytował. Jako brat Najwyższego Kapłana nie mógł tego nie wiedzieć.
- Dokładnie. Teraz wyobraź sobie, że wszystkie te zasady zostały złamane.
- To niemożliwe - powiedział szybko, z pełnym przekonaniem. Po chwili dopiero zorientował się, że przerwał księżniczce. Otworzył usta, by przeprosić za swój nietakt, jednak zanim zdążył coś powiedzieć, powstrzymała go jej uniesiona dłoń.
- Nie przejmuj się, spodziewałam się takiej reakcji - zaśmiała się. Uśmiech jednak powoli znikał, w miarę jak kontynuowała. - Mówią, że wyjątek potwierdza regułę. Wiele bym dała, by tym razem było inaczej. Jednak i tym razem powiedzenie okazało się prawdą. Rok temu przekonałam się na własnej skórze, że można zarówno odrodzić się w wyższej kaście, jak i pamiętać poprzednie życie. Zaczęło się od przebłysków. Ech przeszłości. W snach, potem również na jawie. Z Thomasem długo próbowaliśmy rozszyfrować czym są i co znaczą. Widziałam życie zwykłej wiejskiej dziewczyny. Jej codzienne obowiązki, rodzinne życie... Czułam, jakbym naprawdę tam była. Jakbym naprawdę nią była. Byłam przekonana, że wariuję. Na bogów, wciąż nie jestem pewna, czy tak nie jest. Rzecz w tym - kontynuowała po chwili - że krótkie, wyrwane z kontekstu i nic nieznaczące przebłyski, zmieniły się w pełne wspomnienia. Coraz lepiej poznaję jej życie, moje życie. Ale to wcale nie jest najgorsze.
- Co więc jest najgorsze? - Przejęty niewiarygodnymi słowami, zapomniał użyć jej tytułu.
Wahała się. Jej oblicze wyraźnie to pokazywało. Całe jej ciało się spięło, odwróciła głowę. Przygryzła wargę i wbiła wzrok w swoje splecione na kolanach ręce. Tego jednego nie mówiła nikomu. Thomas nie zdążył się dowiedzieć przed wyjazdem, a nie miała odwagi napisać o tym w liście. O ile cała reszta jej historii była choć niespotykana, to niegroźna, ten jeden fragment mógł kosztować ją nawet życie. Nawet jeśli była królewską córką. Najwyższy Kapłan mógł wysunąć za to oskarżenia. Według prawa nawet powinien. A ona miała powiedzieć to jego bratu?
- Wasza Wysokość? - z labiryntu rozległ się głos jej służki, przerażając księżniczkę. Jak długo tam była? Ile słyszała? Starała się mówić cicho, ale może nie wystarczająco cicho. - Proszę mi wybaczyć, ale Jego Królewska Mość, ojciec Waszej Wysokości, chce, by Wasza Wysokość dołączyła do niego na kolacji. Przyszła wiadomość od Jego Wysokości, Księcia Ernalda. Odniósł wielki sukces na zachodzie. Z tej okazji wieczorem odbędą się tańce.
- Dobrze Saro, wkrótce pójdę się przygotować - odezwała się spokojnym, lecz stanowczym głosem, którego zawsze używała poza prywatnymi rozmowami. - Teraz jednak muszę dokończyć jeszcze rozmowę.
- Oczywiście, Pani. Czy mam przygotować kąpiel?
- Tak, już kończymy.
Oboje wsłuchiwali się w oddalające się kroki Sary. Gdy nie dało się już ich usłyszeć, nieco pewniejsza Penelopa ponownie zwróciła twarz w kierunku Anselma.
- Cóż, jak widać nie ma czasu na wątpliwości. Mam nadzieję, że spotkamy się niebawem, by głębiej to wszystko przedyskutować, jednak obawiam się, że teraz nie mam czasu na nic więcej, jak tylko pobieżne dokończenie mojej opowieści.
- Jeśli masz obawy, nie musisz nic mówić, Pani. - Ciekawość ciekawością, nie mógł jednak znieść wywoływania u księżniczki dyskomfortu.
- Nie, potrzebuję to wreszcie powiedzieć. - Odetchnęła głęboko. W jej myślach znowu pojawiło się kłopotliwe wspomnienie. - Wszystko, co widziałam, pojawiało się po kolei. Poznawałam tamto życie od początku do końca, choć do tego końca jeszcze nie doszłam. Jedno wspomnienie jednak pojawia się wciąż i wciąż. Jest niczym jedno z ech, urywane i ulotne. Myślę, że w całości ujrzę je dopiero, gdy dotrę do tego momentu. Ciągle pojawia się w nim świątynia. Czasem mogę zobaczyć swoich rodziców, dużo młodszych niż teraz. Widzę - jej głos zadrżał, a oczy zalśniły łzami - krew. Wszędzie jest tak dużo krwi. Dookoła czuję zło, czuję śmierć. - Po policzku spłynęła pojedyncza łza. - I wtedy pojawia się ona. Najpiękniejsza kobieta, jaką kiedykolwiek widziałam. Otacza ją taki spokój, wydaje się promienieć. Bogini Vita.
Księżniczka zamilkła, a Anselm gwałtownie wciągnął powietrze. Powiedzieć, że widziało się jedno z bogów to podpisać na siebie wyrok śmierci. Bogowie mogli pokazać się jedynie Najwyższemu Kapłanowi, a i tak wielu z nich nie doświadczyło tego zaszczytu. To dlatego ta pozycja cieszyła się takim szacunkiem. Ktokolwiek twierdził, że zobaczył, czy nawet usłyszał któreś z bogów, był heretykiem. Jako dziecko chłopak nie widział w tym logiki, w końcu bogowie mogli zrobić cokolwiek chcieli. Później jednak nauczono go, że Najwyższy Kapłan poświęca życie w całości bogom. A tylko przez to można stać się godnym ich uwagi. Oczywiście istnieli ludzie, którzy cieszyli się specjalnymi względami Pani Życia i Pana Śmierci. Jednak nawet oni otrzymywali jedynie znaki. Pomyśleć, że komuś zwykłemu, nawet księżniczce, ukazała się bogini... To było po prostu niemożliwe. Sprzeczne ze wszystkim, czego go uczono.
Tylko że... cała jej historia była sprzeczna z jego naukami. W głowie szlachcica zabrzmiały słowa Thomasa. Już wcześniej wybrał, gdzie leży jego lojalność. Najwyższy Kapłan, jego brat, czy księżniczka? Wybór był prostszy niż powinien.
- Jestem do twoich usług, Wasza Wysokość - oznajmił, klękając przed młodą księżniczką na jednym kolanie. Jej twarz nieznacznie rozjaśnił promyk nadziei.
-----------------------------------------
------------------
-----------------------------------------
Myślałam, że to brak czasu będzie mnie wykańczał. Myliłam się. Blogger to dla mnie zupełnie nieznane wody. Wiedziałam, że trudno mi będzie się przestawić, ale to co tu się dzieje doprowadza mnie do szewskiej pasji. Kompletnie nie znam się na html, a musiałam cały post w tym edytować żeby normalnie wyglądał. Grrr.
Miałam teraz kończyć kolejny rozdział. Dzięki tej szamotaninie nie miałam na to okazji. Na razie powinnam nadążyć z pisaniem Odrodzenia, ale jeśli się zdarzy, że zawali mnie szkoła lub inne sprawy, to czasem będę wstawiać inne rzeczy. Czy to Mrocznego Strażnika, wiersze, czy jakieś krótkie opowiadania lub nawet ciekawostki o światach, o których piszę. Jest też opcja, że gdyby ktoś był ciekawy czegoś konkretnego, a ja nie miałabym zamiaru umieszczać tego w fabule, mogę napisać na dany temat dodatek.
Komentarze to pokarm dla weny. Nie dajcie jej umrzeć z głodu. Wskrzeszałam ją ponad pół roku.
Miałam teraz kończyć kolejny rozdział. Dzięki tej szamotaninie nie miałam na to okazji. Na razie powinnam nadążyć z pisaniem Odrodzenia, ale jeśli się zdarzy, że zawali mnie szkoła lub inne sprawy, to czasem będę wstawiać inne rzeczy. Czy to Mrocznego Strażnika, wiersze, czy jakieś krótkie opowiadania lub nawet ciekawostki o światach, o których piszę. Jest też opcja, że gdyby ktoś był ciekawy czegoś konkretnego, a ja nie miałabym zamiaru umieszczać tego w fabule, mogę napisać na dany temat dodatek.
Komentarze to pokarm dla weny. Nie dajcie jej umrzeć z głodu. Wskrzeszałam ją ponad pół roku.
Do następnego ^^
-AT
